sobota, 19 października 2013

Alegoria jaskini

SOKRATES: Wyobraź sobie ludzi żyjących w siedzibie podziemnej, jakby w jaskini, która z jednej strony jest otwarta rozlegle, całą szerokością, ku światłu. Wewnątrz niej od dzieciństwa, mając nogi i szyje w łańcuchach, muszą oni trwać w tym samym zawsze miejscu, a ponieważ pęta nie pozwalają im nawet odwrócić głowy, widzą jedynie to, co jest przed nimi. Światło na nich pada tylko od ognia, który płonie z tyłu, za ich plecami, daleko, wysoko. Między ogniem a więźniami tymi zobacz wysoką drogę, wzdłuż której zbudowano murek podobny do takiej przegrody, jaką kuglarze, by nad nią pokazywać kukiełki, stawiają między sobą a publicznością.
GLAUKON: Widzę to.
SOKRATES: Wyobraź też sobie, że drogą po tamtej stronie przegrody przechodzą jacyś ludzie, niosąc rozmaite przedmioty, które wyrastają ponad murek, a są to postacie ludzkie i zwierzęce, urobione w kamieniu, w drewnie i we wszelkiej innej materii. Z tych zaś, którzy je niosą, oczywiście jedni coś mówią, a drudzy milczą.
GLAUKON: Coś przedziwnego opisujesz, przedziwni to więźniowie.
SOKRATES: Są do nas podobni. Czy myślisz, że w swoim położeniu mogą oni cokolwiek z siebie samych albo z siebie nawzajem dostrzec oprócz cieni rzucanych przez ogień na tę ścianę jaskini, która jest przed nimi?
GLAUKON: Jakżeby mogli, skoro skazano ich na to, że przez całe życie mają głowę nieruchomą?
SOKRATES: A co się tyczy dostrzegania niesionych przedmiotów, czy nie to samo trzeba rzec?
GLAUKON: Jakżeby inaczej?
SOKRATES: Gdyby więc dane im było z sobą rozmawiać, czy nie sądzisz, iż mówiąc o cieniach, jakie widzą, mniemaliby, że mówią o przedmiotach?
GLAUKON: Oczywiście.
SOKRATES: A gdyby tak echo, ilekroć się odezwie ktokolwiek z przechodzących drogą, odbiło się o głąb pieczary? Nie wydaje ci się, że musieliby to uznać za głos przechodzącego cienia?
GLAUKON: O, tak, na Zeusa!
SOKRATES: Nie można więc wątpić, że w oczach tych ludzi rzeczywistością byłyby cienie wytworzonych przedmiotów.
GLAUKON: Nie można.
SOKRATES: Zastanów się teraz, czym byłoby dla nich wyzwolenie z więzów i uleczenie z niewiedzy. Gdyby to się mogło w naturalny sposób dokonać... Gdyby tak rozpętano jednego z więźniów i nagle zmuszono go, by powstał i odwrócił głowę, i szedł, i spojrzał w górę ku światłu... Jemu wszystko to zadawałoby ból, a olśnienie całkowicie przeszkodziłoby patrzeć na przedmioty, których cienie przedtem oglądał. Gdyby mu powiedziano, że wtedy widział to, co jest wyzute z rzeczywistości, teraz zaś, będąc bliżej rzeczy istniejących i zwracając się ku temu, co bardziej istnieje, lepiej widzi? I gdyby, pokazując mu każdy z przesuwających się przed nim przedmiotów, żądano, by mówił, co to jest? Czy nie myślisz, że czułby się zagubiony i mniemałby, iż przedmioty, jakie przedtem widział, są bardziej rzeczywiste od tych, które mu się teraz pokazuje?
GLAUKON: Z pewnością.
SOKRATES: A gdyby mu kazano spojrzeć w samo światło, czy nie sądzisz, że zabolałyby go oczy, że odwróciłby się i wolał znowu wpatrywać się w to, na co patrzeć jest w stanie, i uznałby, że jest to o wiele wyraźniejsze od wszystkiego, co przed nim odsłaniają teraz?
GLAUKON: Tak myślę.
SOKRATES: Gdyby go wyciągnięto siłą i powleczono na wysokie urwiska, i nie chciano wypuścić z rąk, ażby się wynurzył na światło słońca, czyż nie cierpiałby i nie oburzał się na to wleczenie, a gdyby już doszedł do tego światła, nie byłżeby nim tak oślepiony, że nie mógłby dostrzec żadnego z przedmiotów, jakie tu nazywamy rzeczywistymi?
GLAUKON: Nie mógłby, przynajmniej na razie.
SOKRATES: Myślę, że musiałby się dopiero przyzwyczaić do patrzenia na górny świat. Z początku najlepiej dostrzegałby cienie, następnie obrazy ludzi i innych przedmiotów odbite w wodzie, wreszcie same przedmioty. Po takich do świadczeniach, podnosząc wzrok ku światłu gwiazd i księżyca, łatwiej by nocą oglądał to, co jest na niebie, i samo niebo, niż za dnia słońce i jego blask.
GLAUKON: Bez wątpienia.
SOKRATES: W końcu, jak myślę, na samo słońce, już nie na jego odbicie w wodzie i nie na pozór słońca tam, gdzie go nie ma, lecz na takie, jakie jest ono samo w sobie, we własnym swoim miejscu, umiałby patrzeć.
GLAUKON: Z pewnością.
SOKRATES: Potem przez rozumowanie doszedłby do przeświadczenia, że ono, które tworzy i pory roku, i same lata, i wszystkim w świecie widzialnym rządzi, jest w pewien sposób także przyczyną wszystkiego, co oni tam w dole widzieli.
GLAUKON: Jasne, że musiałby dojść do takiego wniosku.
SOKRATES: Cóż więc? Czy nie zdaje ci się, że przypominając sobie miejsce, gdzie przedtem przebywał, jak też tamtejszą mądrość i postacie ówczesnych współwięźniów, gratulowałby sobie zmiany, a nad tamtymi się litował?
GLAUKON: I to jeszcze jak!
SOKRATES:  Co  się  tyczy  zaszczytów  i  pochwał,  jakich  mogli  oni  sobie  wtedy  wzajemnie  udzielać, i nagród przyznawanych za najlepsze oko do śledzenia cieni przesuwających się po ścianie jaskini, za największą zdolność zapamiętywania, które zazwyczaj idą wcześniej, które później, które razem, i szczególną bystrość, gdy na podstawie takich spostrzeżeń przewiduje się, co ma nastąpić, czy myślisz, że to wszystko budziłoby w owym człowieku jakąkolwiek tęsknotę i że komukolwiek z tamtych w dole zazdrościłby zaszczytów i władzy? Czy raczej doświadczałby takiego uczucia, jakie wyraża Homer, i o wiele wolałby „na ziemi być najemnikiem u męża niebogatego” niż tak mniemać, jak się tam na dole mniema, i tak żyć, jak tam się żyje?
GLAUKON: Ja też myślę, że on w ogóle cokolwiek by przyjął, byle tylko nie mniemać i nie żyć tak, jak tam.
SOKRATES: Jeszcze jedno rozważ. Gdyby ten człowiek zszedł z powrotem na dół i usiadł na dawnym miejscu, czy zmrok nie zaćmiłby jego oczu, którymi dopiero co patrzał na słońce?
GLAUKON: Na pewno tak.
SOKRATES: I gdyby mając oczy jeszcze zaćmione, dopóki nie przywykną one do zmroku, co wymagałoby sporego czasu, miał osądzać owe cienie i spierać się o nie z ludźmi, którzy nigdy nie przestali być więźniami, czy nie wzbudziłby śmiechu i nie mówiono by, że z tej wyprawy na górę wrócił ze wzrokiem zepsutym, a więc nie warto nawet próbować tam kiedykolwiek pójść. Gdyby zaś ktoś usiłował tych ludzi rozwiązać i tam wyprowadzić, to gdyby tylko mogli go dostać w swoje ręce i zabić, toby zabili.
GLAUKON: Z całą pewnością.

(Platon, PAŃSTWO, 7, 514a-517a, przekład: Z. Kubiak, w: tegoż, Literatura Greków i Rzymian, Świat Książki, Warszawa 1999, s. 246-251)





Poniżej linki do filmików z wykładami prof. Kołakowskiego o Platonie:


8 komentarzy:

  1. W jednym ze swych najważniejszych dialogów, a mianowicie w Państwie, w księdze VII, Platon przedstawia nam alegoryczną wizję jaskini zamieszkałej przez ludzi zakutych w kajdany, odwróconych tyłem do wejścia, a zwróconych twarzą ku ścianie, na której widoczne są poruszające się cienie różnych postaci. Bez wątpienia jest to najbardziej znany fragment jego twórczości. Ze względu na swą wieloznaczność alegoria „platońskiej jaskini” doczekała się na przestrzeni wieków wielu interpretacji: ontycznej, gnoseologicznej, religijnej, politycznej. Jest bogata w różne watki i motywy: kajdany, więźniowie, jaskinia, światło, cienie, wyzwolenie itp. Zapraszam do filozoficznej medytacji nad tym niezwykłym tekstem, który doczekał się w literaturze wielu rozmaitych parafraz, jak chociażby w opowiadaniu o orle w wersji Jamesa Aggrey’a czy Anthonego de Mello. Pod tekstem zamieściłem również animowany filmik, który, moim zdaniem, w bardzo przejrzysty sposób, przedstawia treść platońskiego mitu. Można go również obejrzeć w wersji z polskimi napisami. W tym celu wystarczy kliknąć w link znajdujący się poniżej ikony filmiku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Iza ostatnio podczas naszej rozmowy poruszyła kwestię dotyczącą poglądów Platona, co do której nie mamy zupełnej jasności. Czy dla Platona idea to był najbardziej typowy obiekt danej kategorii (np. tak jak w wykładzie Leszka Kołakowskiego: wyabstrahowany stół mający wszystkie te cechy, które odróżniają stoły od nie-stołów, ale nie posiada żadnych cech różnicujących między poszczególnymi stołami), czy raczej niedościgniony wzorzec, określający jaki powinien być najlepszy z odwołujących się do niego bytów (w potocznym rozumieniu słowa "idealny"). Na to drugie rozumienie wskazywałby przykład okręgu. Okrąg który rysujemy cyrklem, jest tym lepiej narysowany, im bliższy jest idei okręgu określonej przez matematyczny aksjomat.
    Drugie rozumienie nie wyjaśnia natomiast, co miałaby oznaczać idea np. księdza. Dla każdego przecież wymarzony, najlepszy z możliwych ksiądz, jest kimś innym. Dla jednych ideałem księdza może być ksiądz Marek, dla innych ksiądz Sylwester. Ciężko jest jednak przyjąć jakieś obiektywne kryterium stwierdzające, który z nich jest bliższy ideałowi (idei?) księdza. Po prostu są różni. Ale łączy ich to, że obaj są księżmi, więc mają w sobie coś, co ich odróżnia od nie-księży.
    Kiedy myślimy z kolei o idei dobra, chcielibyśmy pewnie rozumieć ją, jako dobro absolutne, do którego musi dążyć (i z którego musi mieć źródło) każde dobro, jeśli chce naprawdę nazywać się dobrem.
    Jak więc rozumieć idee? Jako coś najlepszego czy raczej najbardziej powszechnego i typowego w danej kategorii?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow! Drogi Adamie, tym komentarzem wypłynąłeś na głębię metafizycznych rozważań. Pytasz się bowiem o centralne zagadnie filozofii Platona, a więc o tzw. status ontyczny idei i o ich stosunek do rzeczy widzialnych. Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie w sposób wyczerpujący w tym krótkim komentarzu, niemniej jednak postaram się syntetycznie wyłożyć Ci platońską ontologię, przy czym na pewno wiele kwestii zostanie pominiętych. Może dotkniemy ich podczas sobotniego spotkania naszego koła.

      Usuń
    2. Platon starał się pogodzić wykluczające się stanowiska Heraklita i Parmenidesa. Według niego, rzeczywistość postrzegana zmysłami jest różnorodna i zmienna, i dlatego nie może być przedmiotem nauki. Pojęcia bowiem, którymi operuje się w nauce, są ogólne i niezmienne. Nie mogą zatem odzwierciedlać bytów jednostkowych i zmiennych. Platon uznał więc, że ich desygnatami są idee, to jest byty istniejące niezależnie od świata rzeczy poznawanych zmysłami. Idee są niematerialne, wieczne, ogólne i niezmienne, i tylko one są bytami naprawdę realnymi, rzeczy poznawane zmysłami są natomiast materialne, zniszczalne, zmienne, jednostkowe, i dlatego są jedynie niedoskonałymi i zwielokrotnionymi odbiciami idei. Platon rozbił więc rzeczywistość na dwie sfery bytów: na sferę bytów pozornych i na sferę bytów idealnych. Tylko ta ostatnia sfera, zdaniem Platona, może być właściwym przedmiotem metafizyki, który według niego jest dostępny w poznaniu noetycznym (Według Platona istnieją dwie formy ludzkiego poznania: niższa, którą nazywa on «mniemaniem» [doxa], i wyższa, określaną przez niego jako «wiedza» [episteme]; pierwsza dotyczy świata zmysłowego, druga – świata intelligibilnego. Zarówno doxa, jaki i episteme dzielą się jeszcze na dwa stopnie: doxa dzieli się na «wyobrażenie» [eikasia] i «wierzenie» [pistis], natomiast episteme dzieli się na poznanie matematyczno-geometryczne [dianoia] i czysto intelektualne [noesis]. Dinoia jest poznaniem dyskursywnym, natomiast noesis – poznaniem intuicyjnym, tym właśnie, które za swój przedmiot ma świat bytów idealnych). A zatem idee nie należą do tej samej kategorii bytów co byty widzialne , poznawane zmysłami. Świat idei jest światem radykalnie oddzielonym od naszego świata, złożonego z bytów materialnych. Niemniej jednak istnieje pewna łączność między tymi dwoma sferami bytów. Idee są bowiem dla rzeczy widzialnych ich wzorcem, modelem, paradygmatem. To na nich wzorował się Demiurg, gdy kształtował świat rzeczy widzialnych, przekształcając materialny chaos w widzialny kosmos. Jednak, jak pisze prof. Giovanni Reale, idee, są nie tylko wzorcami, modelami dla rzeczy widzialnych, ale stanowią również ich „normę ontologiczną”, tzn. wyrażają to, czym rzeczy powinny być. Np. idea piękna jest „wzorcem”, ponieważ wyraża to, jak powinna być uformowana dana rzecz, by być piękną. Idea świętości wyraża to, co powinniśmy czynić, by nasze czyny mogłyby być nazwane świętymi.

      Usuń
    3. P.S. A propos ideału księdza, nie jest prawdą, że nie istnieje obiektywny ideał księdza, lub mówiąc językiem Realego, norma ontologiczna bycia dobrym księdzem. Tą normą jest osoba Pana Jezusa. Dokumenty Kościoła dość szczegółowo wyjaśniają, na czym ta norma polega, np. w dokumencie posynodalnym Pastores dabo vobis. Oczywiście, że istnieją subiektywne przekonania co do ideału księdza. Dlatego, w zależności od przyjętych subiektywnych kryteriów, jedni mogą uznać, że to x. Marek jest bliższy tego ideału niż x. Sylwester (akurat z taką opinią bym się specjalnie nie spierał). Jednak dla nas, księży, normą ontologiczną nie są i nie mogą być oczekiwania ludzi, choć ich opinia nie jest bez znaczenia, lecz oczekiwania Tego, kto ich powołał i chce się przez nich uobecniać i działać. Taki rodzaj ontycznej relacji, jaka na mocy sakramentu istnieje między Jezusem a kapłanem, i która może być wzmacniana i pogłębiana przez rozwój jego życia duchowego, nie jest możliwy w ontologii platońskiej, bo idea nigdy nie udziela się bytom, które ją naśladują czy odzwierciedlają. Człowiek może ewentualnie wznieść się do kontemplacji idei, jeśli uwolni swą duszę z cielesnych więzów, co nie zdarza się zbyt często. Ale nawet wtedy idea jest jedynie przedmiotem kontemplacji, widzenia, a więc pozostaje wciąż na zewnątrz.

      Usuń
    4. Dlaczego okrąg (narysowany na kartce) może być mniej lub bardziej okręgiem a stół nie może być mniej lub bardziej stołem? Stół jest po prostu stołem. Kiedy idea jest ideałem?

      „Obiekty w naturze są niedoskonałymi odbiciami idei.” Czy to nie oznacza że idea jest doskonała? A obiekty w takim razie mniej lub bardziej doskonałe? Jak to się ma do stołów?

      Czytając to, co ksiądz napisał o formach ludzkiego poznania, nasuwa mi się takie rozumowanie: Świat inteligibilny do którego należy np. okrąg jest po prostu światem idei, czyli w tym przypadku istnieje jeden świat, zaś świat zmysłowy, do którego należy np. stół, jest światem który został stworzony przez Demiurga, który wzorował się na ideach i do opisywania i badania rzeczy z tego świata odnosimy się do ich idei. Czyli w tym przypadku istnieją dwa światy: świat zmysłowy i świat idei.
      Dlatego nie możemy porównywać okręgu do stołu? Gdyż okręgu nie poznajemy zmysłami, jedynie mamy jego idee w głowie dzięki temu, że poznaliśmy definicję?

      Co do idei księdza to rzeczywiście w tym przypadku można powiedzieć że istnieje obiektywny ideał księdza, ale przecież nie można tego powiedzieć o krowie czy kobiecie? A już na pewno nie o stole :)

      „ Np. idea piękna jest „wzorcem”, ponieważ wyraża to, jak powinna być uformowana dana rzecz, by być piękną.”

      Ale w jakim sensie piękną? Przecież jakaś rzecz dla mnie może być piękna, a dla kogoś innego wręcz przeciwnie. Każdy mężczyzna ma też inny ideał kobiety. Co prawda my możemy powiedzieć, że wszystkie kobiety są idealne i tak samo piękne, bo są stworzone przez Boga, ale Platon nie wierzył w takiego Boga w jakiego my wierzymy, więc co dla niego oznaczało piękno? Czy już sam fakt, że kobieta była kobietą, czyniło ją piękną?

      Czy wg Platona istnieją idee rzeczy które w rzeczywistości nie istnieją? Np. idea czegoś, co jest jednocześnie stołem i krzesłem? Albo czegoś, co nie jest gatunkiem- np.muł? Albo czegoś czego nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić- skrzyżowanie okna z samolotem?

      Czytając odpowiedź księdza i pisząc swoją towarzyszyły mi na zmianę dwa uczucia: pierwsze to: „no taaak! wszystko jest już jasne i proste” a zaraz potem: „niee, zaraz, to nie tak, nic już nie rozumiem”. I tak na zmianę, co parę sekund. Zabawne:)

      Jeszcze na koniec prośba: czy dałoby się zamieścić gdzieś na boku słowniczek pojęć których ksiądz używa w swoich wypowiedziach? :)

      Usuń
    5. Niektóre z baardzo nieuporządkowanych myśli, które przechodzą mi przez głowę:

      Coś jest ideałem, kiedy najlepiej spełnia nasze oczekiwania (a oczekiwania każdego z nas mogą być inne)

      Jeszcze trzeba rozważyć, czy mówimy o ideale absolutnym, dobrym w każdym wymiarze (cokolwiek to oznacza), czy o czymś, co dla konkretnej osoby jest ideałem, odzwierciedleniem jej własnych potrzeb/upodobań itp.

      Idea jest jakąś formą wizualizacji ideału , a jej realizacja (lub nasz odbiór poprzez zmysły) to jeszcze inna bajka.

      Na dobrą sprawę, nie da się tak do końca wszystkiego, czy nawet tych kilku rzeczy, które poruszamy, wytłumaczyć. Nawet, jeśli dojdziemy do konkluzji, z którą wszyscy by się zgodzili, można dalej drążyć temat rozważając inne aspekty i wtedy okaże się, że to, co wymyśliliśmy wcześniej nijak nas nie przybliżyło do rozwiązania zagadki. Co nie znaczy, że nie warto podejmować takich prób.

      Zgadzam się w pełni z Izą co do odczuć, tzn. w jednej chwili może mi się wydawać, że coś się wyjaśniło, a po chwili znowu mam mętlik w głowie ;). Swoją drogą, żeby to wszystko jakkolwiek ogarnąć trzeba poświęcić niemało czasu (a tego jest jak zwykle mało), bo jak się czyta tekst i komentarze jadąc metrem to ciężko nawet sprecyzować od czego zacząć analizę czy rozmyślania.

      Ja również odczuwam dyskomfort z powodu nieznajomości fachowego słownictwa ;)

      Usuń
  3. Hm, po spotkaniu i po przeczytaniu dokładnie tekstu o Platonie, do którego link jest pod dialogiem, widzę, że używałem w niewłaściwy sposób terminów. Jednak chyba myśl, którą mam nadzieję, udało mi się zawrzeć w komentarzu jest zgodna z tym, co głosił Platon. To znaczy są idee będące rzeczywistym, pełnym (nie zniekształconym) bytem i nasze wyobrażenie o nich czy też ich odbiór poprzez nasze zmysły, który jest niedoskonały, który następnie przeradza się w jakieś wyidealizowane wyobrażenie. Fragmenty tekstu: "Istnieją 2 poziomy rzeczywistości: świat fizyczny, postrzegany zmysłami, oraz świat ponadfizyczny (metafizyczny), postrzegany jedynie umysłem; ten drugi jest prawdziwą przyczyną pierwszego (w alegorii jaskini świat fizyczny symbolizuje wnętrze jaskini, a świat ponadfizyczny to, co jest na zewnątrz). (...)
    Struktura ponadfizycznego poziomu rzeczywistości przedstawiana jest inaczej w paradygmacie tradycyjnym, a inaczej w nowym. W paradygmacie tradycyjnym poziom ten tworzy wielość hierarchicznie uporządkowanych idei, na których szczycie stoi idea Dobra lub Piękna (albo Dobra, które jest równocześnie Pięknem); idee są niezmiennymi i wiecznymi wzorami i przyczynami wielości rzeczy fizycznych. (...) IDEE. Termin „” [idea] (od gr. czasownika  [idéin], oznaczającego „widzieć”) był przez P. używany na oznaczenie ujmowanej wzrokiem zewnętrznej formy rzeczy, jej kształtu. W pismach P. [idea] i  [éidos] oznaczają najczęściej formę wewnętrzną, czyli gatunkową naturę rzeczy, jej istotę, która ma naturę czysto inteligibilną, tzn. może być oglądana tylko „oczami duszy”. Idee nie są więc wg P. tworami umysłu (mimo że tak czasami się je interpretuje), lecz są przedmiotami, ku którym umysł się zwraca, są niefizycznymi formami, czystymi istotami rzeczy.". Dalej omawiane są m.in cechy idei.
    Zgadzam się też z księdzem jak mówił na spotkaniu, że stół jest niezbyt dobrym przykładem, bo ciężko mówić, czy nawet wyobrazić sobie ideę stołu.
    Jednocześnie mam wrażenie, że w tym tekście jest pewna rozbieżność, albo nie do końca go zrozumiałem. Raz idea jest przedstawiana jako "niezmienny wieczny wzorzec", a po chwili czytamy, że termin "jest używany na oznaczenie ujmowanej wzrokiem zewnętrznej formy" by potem znowu dowiedzieć się, że są "czystymi istotami rzeczy". Więc tak właściwie to już nie wiem, co o tym sądzić ;).

    OdpowiedzUsuń